Zaczęłam gdzieś na Florydzie. A może w Kalifornii? Robiłam notatki, coś w rodzaju dziennika podróży, ale w potem były przedśwąteczne porządki... Mam chyba postanowienie noworoczne - nie robić zapisków na luźnych kartkach.
To chyba była jednak Floryda. Pokręciłam się trochę po okolicy. Potem dalej na północ, Kanada, Alaska, i powrót przez Meksyk do Ameryki południowej. I kolejne kontynenty. I morza. I oceany. Dookoła świata.
Przyznaję. Zgubiłam nieco wysp. Proszę wybaczyć
A na koniec lewa strona. Uwielbiam lewe strony.
PS. podróż kreślona ściegiem maszyny oczywiście;)