Kiedyś (to tyło ładne parę lat temu), na wakacjach we Włoszech natknęłam się na cudowny sklepik. Właściwie - jeden z cudownych sklepików, który na ładne parę lat zapadł mi w pamięć. Stało się tak z powodu jednej z rzeczy, które tam zobaczyłam - był to piękny, oprawiony w skórę notes. Ale taki specjalny (przynajmniej dla mnie) - gładki:) Dający tyle potencjalnych możliwości, prawdziwie czysty, czekający na zapisanie, na rysunki, na zatrzymanie uciekających chwil... i jak dla mnie w tamtych czasach trooochę zbyt drogi. I tak pozostało marzenie... które postanowiłam choć w niewielkim procencie spełnić.
I powstał taki oto patchworkowy zestaw:
A że jakoś nie mogę się zabrać do szycia większych patchworkowych projektów, choć pomysłów w głowie poukładałam już całą masę, to w ramach "odblokowania" powstała jeszcze torebka. Pomysł na nią chował się i dojrzewał już dość długo. I w końcu się wykluł. I wygląda tak:
I to było by na tyle z moich nowości z okazji początku roku szkolnego. Początek roku dotyczy moich dzieci, a odskocznia jest moja, dla każdego coś miłego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz