Lubię patchwork. Bo lubię szyć, lubię tkaniny, od zawsze podobały mi się mozaiki, geometryczność, powtarzalność kształtów, rytm. I ta pojawiająca się a to tu, a to tam matematyka;) ze swoją precyzją i dokładością.
TAK MA BYĆ:)
Jeden quilt to pozytyw, drugi negatyw. Tło - len z bawełną, naturalny kolor.
Efekt - na zdjęciach poniżej.
Nie myślałam, że szycie zajmie mi tyle czasu. Zaczęłam w lutym. I z dużą dozą prawdopodobieństwa moge stwierdzić, że pewnie tak bym to sobie szyła i szyła, gdyby nie wystawa „PATCHWORKOWA PRZYRODA” w Centrum Nauki Keplera, która odbędzie się dzięki inicjatywie grupy Lub.Patchwork.pl , wsparciu Stowarzyszenia Polskiego Patchworku i współpracy z Centrum Nauki Keplera w Zielonej Górze. Zawzięłam się i skończyłam. Najpierw jedną część, a kiedy termin zgłaszanie prac na wystawę został wydłużony - drugą. Bez tej wystawy moje ślimaczki jeszcze by się nie wykluły:)
I jak zwykle miałam pewien problem. Z tytułem quiltu. Nie miałam pojęcie co wpisać w rubryczkę zgłoszenia na wystawę w miejscu "tytuł pracy". Jak zawrzeć w jednym lub kilku słowach to co się po głowie kołacze? " Życie - niekończąca się opowieść". To był pierwszy pomysł. Spirala kojarzy mi się z cyklem życia, z mocą i siłą życia... Jak dla mnie pasuje.
Dla tych, których ciekawi sposób szycia, kilka zdjęć z pracy nad quiltami. Kolorowe paski naszywałam na tkaninę, podkleiłam fizeliną dwustronną, narysowałam i wucięłam kształt.
Bardzo ciekawe i pomysłowe
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się taki quilt razy dwa ! I to połączenie obłosci z geometrycznymi paskami - bardzo lubie takie kontrasty, choć mi samej trudno się na nie odważyć. A siepiące sie nitki sa jeszcze poza moim zasięgiem :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOj tak tak. Siepiące się nitki. Widzę, że nie tylko ja mam blokady. Ale pracuję nad sobą.
UsuńA zawrotów głowy od tego pikowania nie dostawałaś czasem? :))
OdpowiedzUsuńŚwietne są, obydwa!
Kiedyś (dawno, dawno temu) takie nitki i siepiące się krawędzie były synonimem "art quiltu" - w takim pogardliwym sensie, że jak ktoś nie umie dobrze szyć to zostawia nitki i to taki "art". W drugą stronę to działało, że jak ktoś szyje precyzyjnie i "dzióbek w dzióbek" to nudne i tradycyjne. Dzisiaj już raczej ani artyzmu ani techniki nie ocenia się przez nitki i dzióbki, więc bez stresów proszę - szyj co Ci tylko przyjdzie do głowy, i tak to zrobisz super :)
Twoja para amonitów przypomniała mi dobry czas w Normandii, gdzie spacerowaliśmy z M plażą aż do urwiska pełnego skamieniałych resztek. Większe, całe i całkiem duże amonity były w muzeum, a ja mogłam znaleźć i zabrać do domu tylko połamane resztki. Moje są szare, ale te w muzeum były tak kolorowe jak twoje. Piękne... Dziękuję za wspomnienia!
OdpowiedzUsuńcieszę się, że będę mogła podziwiać na żywo :)
OdpowiedzUsuńŚwietna praca (bo dla mnie obie to.całość). Bardzo, bardzo mi się podoba :-) A z nitkami mam podobnie, choć też już udało mi się raz "przełknąć" połowicznie takie brzegi :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna praca (bo dla mnie obie to.całość). Bardzo, bardzo mi się podoba :-) A z nitkami mam podobnie, choć też już udało mi się raz "przełknąć" połowicznie takie brzegi :-)
OdpowiedzUsuń