Chciałabym przedstawić moje ostatnio uszyte maleństwo - Gwiazdeczkę (240 x 240 cm).
Wszystko zaczęło się od niepozornych rozmiarów dwu zawijasków. Ręka mi nieco drżała jak cięłam te cuda, ale dałam radę:)
Powstało już parę rzeczy, nie marnując ani kawałeczka, między innymi TO
Ale wracajmy do Gwiazdeczki. Jak już pocięłam paseczki na kwadraciki, posegregowałam, poukładałam na kawałkach fizeliny z klejem z jednej strony, zaprasowałam, a potem zszywałam
Z tego zszywania wyszły kwadracikowe kwadraty, a potem... a potem mój plan szycia też narzuty caaaaałkiem się poprzestawiał i nastąpił czas spontanicznego działania.
Poskładałam te moje malutkie bloki (około 40 x 40 cm)
i pomyślałam, że jest dobrze, więc to wszystko zszyłam. Potem przygotowałam spód, uprasowałam i... No właśnie, jakoś tak zapomniałam, że w dysponuję miejscem na zrobienie kanapki maksimum 220 na 220 cm. I co? Skończyło się tym, że synki musieli wysprzątać swój pokój na tip top, z odkurzaniem i polerowaniem podłogi włącznie:) No cóż tak to jest jak się ma mamę, która szyje.
Rozpięłam to wszystko na podłodze i jak czegoś potrzebowali - musieli chodzić po ścianach:)
Do zrobienia kanapki zużyłam wszystkie (WSZYSTKIE) agrafki. A wpinając je, zastanawiałam się, jak to wypikować. W końcu zaczęłam się zastanawiać na głos i z pomocą przyszedł mi syn - pięknie rozrysował pikowanie na kratce. Wyglądało super, ale technicznie stanowiło nie lada wyzwanie. Bo gwiazda wypikowana miała być po okręgu. PO OKRĘGU!!! Przepychając maleństwo tyle razy dookoła pod ramieniem maszyny !!! Dlatego się Was radziłam i pytałam o doświadczenia w tej kwestii. I w końcu zabrałam się do dzieła. Wprowadziłam tylko pewną modyfikację, kółko w środku wypikowałam lotem z wolnej ręki, żeby łatwiej było zacząć, a potem stopką z górnym transportem pikowałam po spirali zmniejszając docisk stopki.
w pewnym momencie skończyły się pełne okręgi i każde z ramion trzeba było pikować osobno starając się ukryć przejścia do następnego kawałka okręgu w szwie.
Potem już tylko lot trzmiela i jakoś poszło:)
I mała dygresja, przed którą nie mogłam się powstrzymać - ja generalnie bardzo lubię wszelkie "maleństwa". Myślę że to kwestia przyzwyczajenia do skali. A przyzwyczaić pomógł mi się mój "maleńki" zwierzaczek:)
A wracając do tematu - poniżej można sobie porównać, jak różny sposób pikowania zmienia wygląd gotowej pracy. Na zdjęciach narzuta i wykonana z tych samych materiałów torba.
I jeszcze jedno spojrzenie na Gwiazdeczkę
uzupełnienie: Spontaniczność przy szyciu patchworków ma swoje dobre i złe strony. Do złych zalicza się to, że przy nieprzeliczonych działaniach nie wszystko wszędzie się schodzi:( no cóż, ale to nie tutek. A dobre strony spontaniczności - efekt końcowy, wzór pikowania (gdyby kwadraciki wszędzie się schodziły równiutko, pikowałabym chyba tak samo jak w torbie na zdjęciu w poście, a syn nie mógłby się twórczo wykazać, a ja ćwiczyć swojej cierpliwości do pikowania:))
WOW! Nie tylko wzór, który skomponowałaś, ale również pikowanie, robią piorunujące wrażenie! Podziwiam Cię też za umiejętności w pikowaniu i wytrwałość (taki kolos!). Cudo!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za miłe słowa:) Przekażę synowi, że wymyślone przez niego pikowanie spotkało się z uznaniem znawców:)
UsuńPrzepiękny!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Moje pikowania są dość oszczędne w formie, ale już przygotowuję się do ćwiczeń z lekcjami na Twoim blogu, bo marzy mi się taka serweta pikowana "na bogato":)
Usuńfantastyczna Gwiazdeczka!
OdpowiedzUsuńjuż na fb podziwialam, ale tu widać więcej.... dech zapiera :)
jestem pełna podziwu.... kompozycja... pracochłonne wykonanie... no i pikowanie.... pięknie!!!
Dzięki:)
UsuńPiękna praca! Jestem pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńTwój quilt jest przepiękny :). Oczu nie można oderwać.
OdpowiedzUsuńTorba świetna - te kolory...
To wszystko dzięki kolorom, a mnie po prostu udało się nie popsuć zbyt wiele:)
UsuńEch, pilowanie po kole. Proszę o więcej informacji, bo piękne to... Przy pikowaniu muszę byc sama w domu, wrażliwe uszy domowników mogłyby nie wytrzymać, moze wiec zdradzisz tajniki swojego warsztatu, aby moje zycie rodzinne wróciło do normy:). Haha, to sie nazywa szantaż emocjonalny.
OdpowiedzUsuńOto tajniki mojego warsztatu - rodzina się musi przyzwyczaić:) Przy odrobinie determinacji ze strony patchworkarki wcześniej czy później to się stanie:)
Usuń